poniedziałek, 26 maja 2014

W Dniu Mamy :)

W naszym dniu i w dniu naszych mam świętujmy radośnie i cieszmy się każdą chwilą z naszymi dziećmi! Nie byłoby naszego święta bez nich :)

wtorek, 20 maja 2014

Kolejna wersja owieczki :)

Dawno, dawno temu umówiłam się z niesamowicie serdeczną mamą innej czwórki na uszycie nosidła z kółkowego Girasola. Białego! :D Nie szło mi, szukałam dodatków, inspiracji, żeby ożywić, przyciemnić, złamać tą biel. Szkoda mi było zostawić całkiem białe, ponieważ było bez wyrazu. Znalazłam chustę LittleFrog Sugilit i to był strzał w dziesiątkę. Niby dziewczynowa, a jednak dość uniwersalna, z fioletowymi i szarymi paseczkami :)
Projekt i wykonanie: mama_czterech.
Rozmiar: XL
Tkaniny: chusta LittleFrog Sugilit, Girasol, kawałeczek chusty Nati Kalahari, bawełniany sznurek, sztruks bawełniany.
Szwy główne w kolorze pomarańczowym. Nici Tytan.

Panel Doux-Doux jest lekko profilowany, wszyty w taki sposób w pas biodrowy, by zapewnić dziecku maksimum bezpieczeństwa i wygodną pozycję żabki. Nosidło posiada standardowe udogodnienia: zmiękczony zagłówek oraz dodatkowo wypełnione okolice nóżek dziecka. Wszystkie pasy grubo wypełnione, tak aby osiągnąć optymalne rozłożenie ciężaru na plecach i ramionach. Kąt wszycia pasów naramiennych gwarantuje komfort oraz możliwość noszenia na dwa sposoby (także pasy krzyżowane na plecach). Pas biodrowy usztywniony wysokiej jakości pianką wykorzystywaną w plecakach turystycznych. 
W nosidle zastosowano klamry NEXUS w trzech rozmiarach. Wszystkie atestowane, bezpieczne, dodatkowo zabezpieczone gumkami. Wytrzymałe atestowane pasy parciane, wysokiej jakości, wzmocniono w kluczowych miejscach dodatkowymi przeszyciami. Klamra na pasie biodrowym umieszczona jest na boku, na wypełnionej części pasa, tak by zapewnić jak najwyższy komfort noszenia.
Kapturek wszywany zgodnie z kształtem zagłówka (po łuku), mocowany na zamek. Regulowany na gumki i stopery, z możliwością podtrzymania główki śpiącego dziecka. W komplecie woreczek na nosidło oraz instrukcja.

poniedziałek, 5 maja 2014

Konkurs rozstrzygnięty :)

Bardzo dziękuję wszystkim Uczestnikom konkursu. Wczoraj dzięki Wam spędziliśmy miłe, rodzinne popołudnie. Wasze wpisy były niezwykle ciekawe i różnorodne, ale co do jednego byliśmy zgodni - zwycięzca jest jeden i w pełni zasłużył na nagrodę :) Tadam!!! Jest mi niezwykle miło przedstawić zwyciężczynię konkursu Doux-Doux - Panią Edytę. Serdecznie gratulujemy zarówno talentu jak i wygranej :) Skontaktujemy się przez FB :)
Nie chciałabym, aby komentarz zagubił się w cyber-przestrzeni, dlatego uwiecznię go w tej notce dla potomności :)

"To było dawno temu w czasach, gdy na ziemi można było jeszcze spotkać smoka, a w karczmach rozprawiano o osiągnięciach magów i odkryciach geograficznych na lądach i morzach. Była sobie dziewczyna, która marzyła o władaniu zaklęciami. Niestety, na naukę magowie brali tylko chłopców, płci pięknej zostawiając działkę zielarek i uzdrowicielek. Lutenka, bo tak na imię miała owa dziewczyna, nie raz próbowała wkupić się w łaski tego czy innego mistrza magii, ale zawsze odchodziła z kwitkiem. Podglądała więc najlepszych i eksperymentowała na strychu w domu. Kilka razy przemieniła stokrotkę w pająka, jej rodzice uciekali przed galopującym krzesełkiem, a innym razem dużo młodsza siostra pływała w wannie kisielu, który z wody wyczarowała Lutenka. 

Co roku w mieście dziewczyny odbywał się konkurs młodych adeptów magii. Tym razem postanowiła uczestniczyć w nim również ambitna i uparta młoda czarodziejka. Podczas konkursu wszyscy uczestnicy mieli kilka minut, by wyczarować coś ze sprzętu domowego użytku, ubrań czy jedzenia. Lutenka zabrała z domu stary dywan i dziurawą podróżną torbę. Obcięła włosy, zarzuciła kaptur i pobiegła na rynek, gdzie prowadzono zapisy do konkursu. Powoli zbierała się tez publiczność, która była jednocześnie jurorem zawodów. Po prezentacjach widzowie klaskali i który młody mag zyskiwał większy aplauz, ten wygrywał zawody i jednocześnie roczną naukę u krajowego maga, najpotężniejszego ze wszystkich czarodziejów. Gdy zawody się rozpoczęły chłopcy kolejno czarowali. Jeden zamienił imbryk w zbroję, drugi z zestawu narzędzi ogrodowych stworzył samobieżną kosiarkę, a kolejnemu udało się ze starych kozaków i beczki zrobić pułapkę na lisy. Następni wyczarowali lepsze lub gorsze rzeczy, za co słyszeli brawa lub byli wygwizdywani przez tłum. wreszcie przyszedł czas na ostatniego, zakapturzonego kandydata. Po chwili z dywanu i starej torby wyczarowana została dziwna uprząż, z tłumu na scenę wybiegła mała dziewczynka, wskoczyła na plecy zawodnika, a materiał z paskami i klamerkami owinął się wokół niej, że bezpiecznie i słodko zaległa na jego plecach. Z tłumu dało się słyszeć pojedyncze klaskanie, to brawo biła kobieta, wokół której biegało kilkoro dzieci. Jedno uwieszone było na jej szyi, a inne wspinało się po spódnicy. - Toż to rewolucja w przenoszeniu dziatwy! - krzyknęła. Nagle podniósł się ogromny aplauz. Brawo bili wszyscy, kobiety, mężczyźni i nawet dzieci. Wybrano zwycięzcę. Lutenka odrzuciła kaptur, a jej siostra szelmowsko uśmiechała się sodko zamotana w nosidle na jej plecach. Komisja nie oponowała, że wygrała dziewczyna. Krajowy mag zgodził się przyjąć ją na nauki. 

Magiczny wynalazek Lutenki, zwany przytulankowym nosidłem zrobił furorę w krainie, a jego popularność zakreślała coraz szersze kręgi. Mijały wieki i tysiąclecia, świat się zmieniał, smoki odeszły. O Lutence, jej krainie i magii dawno już zapomniano. Narodziła się nowa ludzkość, wymyślała ponownie usprawnienia, wynajdowała wynalazki. W pewnym kraju na podobno starym kontynencie pewna dziewczyna stworzyła doux-doux, tłum znów zaczął wiwatować... I z tego powodu i my kochamy DD :)"


Jeszcze raz serdecznie gratulujemy! :)

sobota, 3 maja 2014

Projekt zielony czyli dmuszki po raz kolejny ;)

W tym roku mniszek trochę mnie ubiegł i za szybko zakwitł. Planowałam powtórzyć wytwórnię syropów, ale albo było deszczowo, albo dzieci chorowały, albo inne obowiązki uniemożliwiały mi zbiór kwiatów. A kiedy już znalazłam chwilę, zastałam całą działkę w dmuchawcach :/ Lubię dmuszki, bardzo. Korzystamy nawet z Kubim z nosidełka po Szymonku z dmuszkami. Lubię też patrzeć na dmuchawce, bo nigdy nie wyglądają tak samo i nie ma dwóch identycznych. Ba! Nawet pora dnia sprawia, że widzimy je inaczej.
W porannym słońcu są delikatne, mięciutkie jak puszek, lekko połyskujące.
 Po deszczu jak zmoknięta kura ;)
A w zachodzącym słońcu są nieco bardziej wyraziste.
Zainspirowana, pracuję nad nową wersją dmuszków Doux-Doux. Wkrótce pochwalę się efektem :)

A syrop udało mi się zrobić z drugiej tury mniszków, które zakwitły pod oknami pracowni :) Polecam serdecznie - sprawdził nam się poprzedniej zimy na przeziębienia.

Pozdrawiam i życzę dobrego majowego wypoczynku. Zapraszam za dwa dni na ogłoszenie wyników konkursu :)