poniedziałek, 5 maja 2014

Konkurs rozstrzygnięty :)

Bardzo dziękuję wszystkim Uczestnikom konkursu. Wczoraj dzięki Wam spędziliśmy miłe, rodzinne popołudnie. Wasze wpisy były niezwykle ciekawe i różnorodne, ale co do jednego byliśmy zgodni - zwycięzca jest jeden i w pełni zasłużył na nagrodę :) Tadam!!! Jest mi niezwykle miło przedstawić zwyciężczynię konkursu Doux-Doux - Panią Edytę. Serdecznie gratulujemy zarówno talentu jak i wygranej :) Skontaktujemy się przez FB :)
Nie chciałabym, aby komentarz zagubił się w cyber-przestrzeni, dlatego uwiecznię go w tej notce dla potomności :)

"To było dawno temu w czasach, gdy na ziemi można było jeszcze spotkać smoka, a w karczmach rozprawiano o osiągnięciach magów i odkryciach geograficznych na lądach i morzach. Była sobie dziewczyna, która marzyła o władaniu zaklęciami. Niestety, na naukę magowie brali tylko chłopców, płci pięknej zostawiając działkę zielarek i uzdrowicielek. Lutenka, bo tak na imię miała owa dziewczyna, nie raz próbowała wkupić się w łaski tego czy innego mistrza magii, ale zawsze odchodziła z kwitkiem. Podglądała więc najlepszych i eksperymentowała na strychu w domu. Kilka razy przemieniła stokrotkę w pająka, jej rodzice uciekali przed galopującym krzesełkiem, a innym razem dużo młodsza siostra pływała w wannie kisielu, który z wody wyczarowała Lutenka. 

Co roku w mieście dziewczyny odbywał się konkurs młodych adeptów magii. Tym razem postanowiła uczestniczyć w nim również ambitna i uparta młoda czarodziejka. Podczas konkursu wszyscy uczestnicy mieli kilka minut, by wyczarować coś ze sprzętu domowego użytku, ubrań czy jedzenia. Lutenka zabrała z domu stary dywan i dziurawą podróżną torbę. Obcięła włosy, zarzuciła kaptur i pobiegła na rynek, gdzie prowadzono zapisy do konkursu. Powoli zbierała się tez publiczność, która była jednocześnie jurorem zawodów. Po prezentacjach widzowie klaskali i który młody mag zyskiwał większy aplauz, ten wygrywał zawody i jednocześnie roczną naukę u krajowego maga, najpotężniejszego ze wszystkich czarodziejów. Gdy zawody się rozpoczęły chłopcy kolejno czarowali. Jeden zamienił imbryk w zbroję, drugi z zestawu narzędzi ogrodowych stworzył samobieżną kosiarkę, a kolejnemu udało się ze starych kozaków i beczki zrobić pułapkę na lisy. Następni wyczarowali lepsze lub gorsze rzeczy, za co słyszeli brawa lub byli wygwizdywani przez tłum. wreszcie przyszedł czas na ostatniego, zakapturzonego kandydata. Po chwili z dywanu i starej torby wyczarowana została dziwna uprząż, z tłumu na scenę wybiegła mała dziewczynka, wskoczyła na plecy zawodnika, a materiał z paskami i klamerkami owinął się wokół niej, że bezpiecznie i słodko zaległa na jego plecach. Z tłumu dało się słyszeć pojedyncze klaskanie, to brawo biła kobieta, wokół której biegało kilkoro dzieci. Jedno uwieszone było na jej szyi, a inne wspinało się po spódnicy. - Toż to rewolucja w przenoszeniu dziatwy! - krzyknęła. Nagle podniósł się ogromny aplauz. Brawo bili wszyscy, kobiety, mężczyźni i nawet dzieci. Wybrano zwycięzcę. Lutenka odrzuciła kaptur, a jej siostra szelmowsko uśmiechała się sodko zamotana w nosidle na jej plecach. Komisja nie oponowała, że wygrała dziewczyna. Krajowy mag zgodził się przyjąć ją na nauki. 

Magiczny wynalazek Lutenki, zwany przytulankowym nosidłem zrobił furorę w krainie, a jego popularność zakreślała coraz szersze kręgi. Mijały wieki i tysiąclecia, świat się zmieniał, smoki odeszły. O Lutence, jej krainie i magii dawno już zapomniano. Narodziła się nowa ludzkość, wymyślała ponownie usprawnienia, wynajdowała wynalazki. W pewnym kraju na podobno starym kontynencie pewna dziewczyna stworzyła doux-doux, tłum znów zaczął wiwatować... I z tego powodu i my kochamy DD :)"


Jeszcze raz serdecznie gratulujemy! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :)